sobota, 21 listopada 2009

Lubię.

Lubię twoje podróże,
kochany, nieduże.
Szczególnie nad ranem,
gdy oczy zaspane,
skryte powiekami.
Ty wędrujesz palcami.
I nigdy nie znużony,
w skupieniu ,pochylony
zdobywasz szczyt za szczytem,
a ja czuję z zachwytem
jak zmierzasz ku dolinie,
gdzie kropla potu płynie.
Lubię gdy wędrujesz na ranem.
Ty drżysz?..kochany.

piątek, 20 listopada 2009

Kołysaneczka.

Zaśnij proszę,
zaśnij miły.
Chciałabym by
ci się śniły
białe chmury
białe ptaki.
A tu księżyc
byle jaki,
ot rogalik
ot chudzina
ciało skromne
swe wygina
i w twe okno
blaskiem puka.
Ot , chuligan.
niezła sztuka.
Chcę być chmurą
na twym niebie
miły,by
zasłonić ciebie.
Chcę być chmurą,
by w sen wskoczyć,
aby razem z tobą
kroczyć....

poniedziałek, 16 listopada 2009

Niechciana miłość.



Szła ulicą.
Lekka jak piórko.
Smukła jak trzcina .
Uśmiechem raziła słońce.
Włosom zazdrościło babie lato.
Oczom pokłoniły sie gwiazdy.
Tu jestem-szeptała -przyszłam ,bo mnie szukacie.
Tańcząc na palcach mijała szarych ,zmęczonych ludzi.
Przechodzili koło niej obojętnie.
Wzywała pięknem ,dobrem,szlachetnością.
Mamiła zapachem pól,obietnicami szczęścia.
W uniesieniu ,jakie sama daje ,wzniosła się z wiatrem ku ludzkim oknom.
Pukała zrozumieniem ,ciepłem ,czułością.
Okiennice były zamkniete na głucho.
Spłynęła na ziemię rozpaczą i łzami ,gdyż i one były jej udziałem
Stanęła na rogatkach miasta.
Nie mogła się oprzeć ,by się nie odwrócić.
Wszak zawsze towarzyszyła jej nadzieja.
Ty jestem-załkała .
Zniknęła.
Niechciana miłość.

niedziela, 15 listopada 2009

Rybka.

Była sobie mała rybka
Żyła na paru centymetrach kwadratowych w słoiku po korniszonach.
Była złota, więc uważała ,że potrafi spełniać życzenia
TU JESTEM?- wołała, zapominając,że nie ma głosu.
Całym drobnym ciałkiem, każdą komórką chciała zaistnieć w cudzie jakim jest spełnienie marzenia.
Cóż, była tylko rybką i była tylko złota.
NIKT NIE DOSTRZEGŁ,że marzenie jest w zasięgu ręki?Czy też nikt nie pragnął marzeń jakie ofiarowała złota rybka?
Ponieważ rybka była tylko rybką ,mimo,że złotą...umarła wieczorem o dwudziestej dwadzieścia cztery.A wraz z nią umarły marzenia.

wtorek, 10 listopada 2009

MÓJ OGRÓDEK

W MOIM MALEŃKIM OGRODZIE
DONICZCE NA PARAPECIE
GDZIE SUCHA,SPĘKANA ZIEMIA
NIE ROŚNIE ŻADNE KWIECIE.
W MOIM MALEŃKIM OGRODZIE
O WODĘ CODZIENNIE WOŁA
SMĘTNY,ZJEŻONY KAKTUS
CZY PRZEŻYĆ DZISIAJ PODOŁA?
SAMOTNY,INNY INNOŚCIĄ
W OBRONIE INNOŚCI KOLCAMI
DO KRWI TAKICH SAMYCH
GŁĘBOKO,DOTKLIWIE RANI.