poniedziałek, 26 października 2009

dla źrenicy

ta lepka grzywka
to ty?poznaję
a w głowie myśli
całą zgraję
gnasz w ich szalonej
galopadzie
i grdykę ściskasz
i ciężki kładziesz
kamień na sercu
rosą potu zakwitasz
wyciągam rękę
drży
lęku witaj

czwartek, 22 października 2009

Źrenica


Nie zamknęła się.
Tu studnia bez dna.Strach.Niepewność.Niewiedza.
Czas.To wieczność.

niedziela, 18 października 2009

moje małe schronienie



w drobnym ciałku,gdzie dalekim grzmotem narasta warkot czułości i akceptacji

sobota, 17 października 2009

Za często.

spotykam je nocą
po dniu całym
przysiada na
łóżka prześcieradle białym
dłonią trze czoło
zamykając oczy
lecz i tak wiem co powie
choć batalię toczy

z maleńką nadzieją

-dlaczego?dlaczego?-
już mówi tak śmiało
i pomału wchłania
mnie w siebie całą
a ja się poddaję
czując jego ramię
bo to moje własne
jest rozczarowanie

Niemy żart.

"Wy śmiejecie się ze mnie, bo jestem inny, a ja śmieję się z was, bo jesteście tacy sami."Jonathan Davis


Za rozmierzwioną grzywką marchewki króliczek spotkał sałatkę.
Była zielona -kompletnie nie znała się na rzeczy
Nie rozumiała rozdętych nozdrzy królika.Pomyślała,że dobrze zrobiła kapiąc się w porannym deszczyku.
Czuła jak jej liście trzęsą się delikatnie.-Nie jestem mimozą,nie jestem mimozą-powtarzała chcąc się opanować.
Rozłożyła liście by złapać trochę słońca chcąc podkreślić olśniewająca zieleń jej urody.
Wąsy królika drgały.
Zabójcze- pomyślała sałatka- och ty mój macho-zaszemrała.
Króliczek wykonał piękny skok.
W jednej nanosekundzie zjednoczyli się i stali jednym ciałem.

*przypisek mój: zeżarł ją...to się stali jednością.

czwartek, 15 października 2009

za późno

róża zwiędła
zgniłym smrodem
w dzbanie
spadł płatek
kolec jeszcze spija
soki w ranie
palca

Już?

a jesień walczy
z mrozem srogim
to już?za wcześnie!
w nasze progi
przyszedł skrzypiący
zaszroniony
są niezebrane
wszystkie plony
to jarzębina krzyczy
krwawo
zajęta z babim
latem zabawą

piątek, 2 października 2009

Kosmiczna tęsknota.

A Berenika swój warkocz rozplata,
usiadła na krańcu Mlecznej Drogi.
Patrzy znużona przez te wszystkie lata
na niebo to samo ,nigdy nie zmienione.

Psy Gończe ruszyły spuszczone z łańcucha.
A Berenika patrzy ,patrzy i słucha
jak charty wściekle skowycząc,szczekając
niedźwiedzicę po łydkach gryza i kąsają.

Kosmiczna miłość.

Między Morzem Jasności ,a Morzem Nektaru
przechadzało się lekko tych ludzieńków paru.
Jeden ludź był niebieski , miał zielone marzenia,
drugi..cały różowy co faktu nie zmienia,
że pasowali do siebie i byli jednością,
połączeni ogromną ,kosmiczną miłością.
Od Zatoki Rosy przyszedł granat z czernią,
i uczynił tę miłość słabą ,na wszystko bierną.
Teraz ludź ten różowy w Morzu Chmur moczy nogi,
a niebieski?Do Bagna Zgnilizny zboczył z drogi.


A ja ,szeroko otwieram
swe niebieskie oczy.
I patrzę na Księżyc.
Na niebie uroczy.
I patrzę na morza ,
jeziora ,ludzików.
Czy tutaj ,czy w górze...
dramatów bez liku.