Nie pytaj mnie jak mam na imię,
bo nie wiem.Stań po prostu przy drzewie
i dłonie połóż na chropawej korze,
pięknym, twardym, dwustuletnim wzorze.
Gdy dotkniesz, nie pytaj co czuję
bo sama tego wówczas nie pojmuję.
Tylko spłynę łzą żywicy z nie -oka
ze zranionego konaru co krzyczy z wysoka.
Nie pytaj mnie co widzę, bo nie widzę.
Sama się tego wiecznie wstydzę.
Konary już słońce głaszcze.Dnieje.
Popatrz.To tylko drzewo?Ja nie istnieję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz